Najbardziej zadziwiającą cechą prowadzonego od dziesięciu miesięcy
dochodzenia w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem
jest to, że im więcej czasu upływa od 10 kwietnia 2010, tym bardziej
przyczyny te stają się niejasne.
Tak naprawdę nie powinno nas to jednak dziwić. Katastrofa ta wydarzyła
się na terenie Rosji, badanie jej przyczyn było prowadzone
„transparentnie” przez niezależną i na dodatek międzypaństwową komisję
rosyjską, a śledztwo prowadzi dalej równie niezależna prokuratura
rosyjska. Wobec takich faktów, nawet polscy prokuratorzy oraz eksperci
zasiadający w komisji Millera są bezradni.
Nie bez przyczyny przewodniczący tej komisji w wywiadzie dla GW mówił:
„Ale w polityce dwa plus dwa...
...jest tyle , ile ma być.
- Właśnie. Pojąłem, że jak ktoś mówi: dwa plus dwa równa się sześć, to nie należy podejmować tematu”.
...jest tyle , ile ma być.
- Właśnie. Pojąłem, że jak ktoś mówi: dwa plus dwa równa się sześć, to nie należy podejmować tematu”.
Przez kilka miesięcy po katastrofie społeczeństwo karmione było następującym komunikatem:
- Nie przesądzajmy z góry, nie twórzmy teorii
spiskowych, poczekajmy na wynik pracy MAK-u, wtedy wiele spraw
się wyjaśni, będziemy mieli wtedy o czym dyskutować.
Równocześnie bez przerwy w mainstreamowych mediach pojawiały się
nieustanne oskarżenia prezydenta, pilotów i generała Błasika o
spowodowanie katastrofy - nie poparte żadnymi materialnymi dowodami.
Opublikowaniu raportu końcowego dolało tylko oliwy do ognia. Okazało
się bowiem, że raport nie tylko nie wyjaśnia przyczyn katastrofy, ale w
bezczelny sposób manipuluje faktami, a te niewygodne pomija milczeniem.
Pojawił się zatem następny komunikat:
- Spokojnie … komisja Millera pracuje, poczekajmy na wyniki.
Nic więc dziwnego, że gdy dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy
przez cały okres było prowadzone w sposób urągający cywilizowanym
standardom, pojawiła się grupa ludzi, która od miesięcy usiłuje odnaleźć
alternatywne rozwiązanie dla idiotycznych oficjalnych wyjaśnień
przyczyn tej katastrofy.
Natychmiast pojawiło się też dyżurne hasło - „teoria spiskowa”.
Hasło to jest jednym z kluczowych elementów manipulacji masami, które w
sposób jednoznaczny ma zasugerować racjonalnie myślącym obywatelom, że
jakiekolwiek fakty o spiskach na najwyższych szczeblach władzy są
jedynie wymysłem garstki niezrównoważonych psychicznie ludzi. W ten
sposób ucina się wszelką merytoryczną dyskusję, a osoby które mimo
wszystko podejmują niewygodny dla władzy temat, określane są mianem
oszołomów. Działania tych osób podważają pracę ekspertów i niezależnych komisji , równocześnie wprowadzają w błąd tych, którzy ich słuchają.
Mało tego - ludzie ci podkopują jedność narodową i zaufanie do rządu,
które są konieczne do prowadzenia przez ten rząd swojej nieustannej
„polityki miłości”. Czy grono ludzi usiłujących odnaleźć alternatywne
rozwiązania niewyjaśnionych do tej pory tajemnic , na dodatek innych niż
podają oficjalne czynniki można określić jako coś niebezpiecznego?
Oczywiście, że tak.
Potwierdzeniem jest dzisiejsza wypowiedź Tomasza Tomczykiewicza, przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej dla Onetu:
„- Zawsze znajdzie się jakiś margines osób wierzących w
PiS, podobnie jak w UFO. PiS roztacza przed społeczeństwem teorie
spiskowe, a część społeczeństwa jest podatna na te
nieprawdopodobne historie. Partia prezesa Kaczyńskiego to mistrz
w snuciu teorii spiskowych i w działaniu na podświadomość
społeczeństwa. Oni szkodzą relacjom międzyludzkim, skłócają nawet
rodziny ofiar tragedii smoleńskiej, wymyślając nieprawdopodobne
historie i nastawiając społeczeństwo przeciwko rządzącym.
Szczęśliwie Polacy mają swój rozum i głęboko wierzę, że nie
ulegną oni obsesjom PiS.”
Zatem rząd mówi: - Spokojnie, twój rząd dba o ciebie i za ciebie
myśli, a cała reszta to bzdury, którymi nie musisz się
martwić”.
Jest to bardzo wygodne tłumaczenie, szczególnie dla kompletnych
ignorantów, którym wystarcza nagłówek z gazety, czy portalu
internetowego lub „gadające głowy” w mainstreamowych mediach. Nie muszą
wcale dogłębnie zbadać tematu, przeczytać całego artykułu – oni już
wiedzą, reszta jest „teorią spiskową”.
Największym zagrożeniem dla rządzących ze strony tzw. „specjalistów od
teorii spiskowych” jest to, że uświadamiają oni ludziom bardzo prosty
fakt: -Jesteście oszukiwani.
Gdyby polski rząd zachował się jak przystało na rząd Rzeczpospolitej i
zadbał o prawidłowe prowadzenie dochodzenia, gdyby w debacie publicznej
toczyły się poważne dyskusje z udziałem ekspertów nie tylko jednej
opcji, gdyby wokół tej katastrofy nie toczono bezpardonowej walki
politycznej - to rząd nie doczekałby się tak marnych – według ich opinii
- „spiskowców”, których próbuje jedynie lekceważyć.
Społeczeństwo otrzymałoby poważną i odpowiedzialną dyskusję o przyczynach tej katastrofy.
Społeczeństwo otrzymałoby poważną i odpowiedzialną dyskusję o przyczynach tej katastrofy.
Badacze teorii spiskowych nie zawsze mają rację, ale pobudzają ludzi do
myślenia i wybudzają ich do rzeczywistości - ze stanu uśpienia.
Rzeczywistości, czasem brutalnej i niewygodnej, ale taka ona jest i nic
na to nie poradzimy.
Rządzący sami wyhodowali tych spiskowców i dlatego muszą się z nimi zmierzyć. Wyhodowali marnej jakości
- według ich oceny - oszołomów, ale pocieszmy się tym, że to marność
tego rządu jest z niczym nieporównywalna. Mają spiskowców, ponieważ
sami sobie na nich zasłużyli.
Spiskowcy ci jednak różnią się od tej władzy tym, że ona w swojej
marności całkowicie ugrzęzła w zakłamaniu i obłudzie, oni natomiast -
jej dążenia do zakłamania i usunięcia z życia społecznego idei
wyrażających prawdziwą wolność i indywidualizm - chcą zamienić
na umacnianie wizji nadziei i prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz