poniedziałek, 12 marca 2012

Takich macie spiskowców, na jakich zasługujecie

Najbardziej zadziwiającą cechą prowadzonego od dziesięciu miesięcy dochodzenia w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem jest to, że im więcej czasu upływa od 10 kwietnia 2010, tym bardziej przyczyny te stają się niejasne.
 
Tak naprawdę nie powinno nas to jednak dziwić. Katastrofa ta wydarzyła się na terenie Rosji, badanie jej przyczyn było prowadzone „transparentnie” przez niezależną i na dodatek międzypaństwową komisję rosyjską, a śledztwo prowadzi dalej równie niezależna prokuratura rosyjska. Wobec takich faktów, nawet polscy prokuratorzy oraz eksperci zasiadający w komisji Millera są bezradni.
 
Nie bez przyczyny przewodniczący tej komisji w wywiadzie dla GW mówił:
 
„Ale w polityce dwa plus dwa...
...jest  tyle , ile  ma  być.
- Właśnie.  Pojąłem,  że  jak  ktoś  mówi:  dwa  plus  dwa  równa  się  sześć,  to  nie  należy  podejmować  tematu”.
 
Przez kilka miesięcy po katastrofie społeczeństwo karmione było następującym komunikatem:
 
- Nie  przesądzajmy  z  góry,  nie  twórzmy  teorii  spiskowych, poczekajmy  na  wynik  pracy MAK-u,  wtedy  wiele  spraw  się  wyjaśni,  będziemy  mieli  wtedy  o  czym dyskutować.
 
Równocześnie bez przerwy w mainstreamowych mediach pojawiały się nieustanne oskarżenia prezydenta, pilotów i generała Błasika o spowodowanie katastrofy - nie poparte żadnymi materialnymi dowodami.
 
Opublikowaniu raportu końcowego dolało tylko oliwy do ognia. Okazało się bowiem, że raport nie tylko nie wyjaśnia przyczyn katastrofy, ale w bezczelny sposób manipuluje faktami, a te niewygodne pomija milczeniem. Pojawił się zatem następny komunikat:
 
- Spokojnie … komisja Millera  pracuje,  poczekajmy na  wyniki.
 
Nic więc dziwnego, że gdy dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy przez cały okres było prowadzone w sposób urągający cywilizowanym standardom, pojawiła się grupa ludzi, która od miesięcy usiłuje odnaleźć alternatywne rozwiązanie dla idiotycznych oficjalnych wyjaśnień przyczyn tej katastrofy.
 
Natychmiast pojawiło się też dyżurne hasło - „teoria spiskowa”.
 
Hasło to jest jednym z kluczowych elementów manipulacji masami, które w sposób jednoznaczny ma zasugerować racjonalnie myślącym obywatelom, że jakiekolwiek fakty o spiskach na najwyższych szczeblach władzy są jedynie wymysłem garstki niezrównoważonych psychicznie ludzi. W ten sposób ucina się wszelką merytoryczną dyskusję, a osoby które mimo wszystko podejmują niewygodny dla władzy temat, określane są mianem oszołomów. Działania tych osób podważają pracę ekspertów i niezależnych komisji , równocześnie wprowadzają w błąd tych, którzy ich słuchają.
 
Mało tego - ludzie ci podkopują jedność narodową i zaufanie do rządu, które są konieczne do prowadzenia przez ten rząd swojej nieustannej „polityki miłości”. Czy grono ludzi usiłujących odnaleźć alternatywne rozwiązania niewyjaśnionych do tej pory tajemnic , na dodatek innych niż podają oficjalne czynniki można określić jako coś niebezpiecznego?
 
Oczywiście, że tak.
 
Potwierdzeniem jest dzisiejsza wypowiedź Tomasza Tomczykiewicza, przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej dla Onetu:
 
„- Zawsze  znajdzie  się  jakiś  margines  osób  wierzących  w  PiS,  podobnie jak w  UFO. PiS roztacza  przed  społeczeństwem  teorie  spiskowe, a  część społeczeństwa  jest  podatna  na te  nieprawdopodobne  historie. Partia  prezesa  Kaczyńskiego  to  mistrz  w  snuciu  teorii spiskowych  i  w  działaniu  na  podświadomość  społeczeństwa. Oni  szkodzą  relacjom  międzyludzkim,  skłócają  nawet  rodziny  ofiar tragedii  smoleńskiej,  wymyślając  nieprawdopodobne historie  i  nastawiając  społeczeństwo  przeciwko  rządzącym.  Szczęśliwie  Polacy  mają  swój  rozum  i  głęboko  wierzę, że  nie  ulegną  oni  obsesjom PiS.”
 
Zatem rząd mówi: - Spokojnie,  twój rząd  dba  o  ciebie  i  za  ciebie  myśli, a  cała  reszta  to bzdury,  którymi  nie  musisz  się  martwić”.
 
Jest to bardzo wygodne tłumaczenie, szczególnie dla kompletnych ignorantów, którym wystarcza nagłówek z gazety, czy portalu internetowego lub „gadające głowy” w mainstreamowych mediach. Nie muszą wcale dogłębnie zbadać tematu, przeczytać całego artykułu – oni już wiedzą, reszta jest „teorią spiskową”.
 
Największym zagrożeniem dla rządzących ze strony tzw. „specjalistów od teorii spiskowych” jest to, że uświadamiają oni ludziom bardzo prosty fakt:  -Jesteście   oszukiwani.
 
Gdyby polski rząd zachował się jak przystało na rząd Rzeczpospolitej i zadbał o prawidłowe prowadzenie dochodzenia, gdyby w debacie publicznej toczyły się poważne dyskusje z udziałem ekspertów nie tylko jednej opcji, gdyby wokół tej katastrofy nie toczono bezpardonowej walki politycznej - to rząd nie doczekałby się tak marnych – według ich opinii - „spiskowców”, których próbuje jedynie lekceważyć.
Społeczeństwo otrzymałoby poważną i odpowiedzialną dyskusję o przyczynach tej katastrofy.
 
Badacze teorii spiskowych nie zawsze mają rację, ale pobudzają ludzi do myślenia i wybudzają ich do rzeczywistości - ze stanu uśpienia. Rzeczywistości, czasem brutalnej i niewygodnej, ale taka ona jest i nic na to nie poradzimy.
 
Rządzący sami wyhodowali tych spiskowców i dlatego muszą się z nimi zmierzyć. Wyhodowali marnej jakości  - według ich oceny - oszołomów, ale pocieszmy się tym, że to marność tego rządu jest z niczym  nieporównywalna. Mają spiskowców, ponieważ sami sobie na nich zasłużyli.
 
Spiskowcy ci jednak różnią się od tej władzy tym, że ona w swojej marności całkowicie ugrzęzła w zakłamaniu i obłudzie, oni natomiast - jej dążenia do zakłamania i usunięcia z życia społecznego idei wyrażających prawdziwą wolność i indywidualizm - chcą zamienić na umacnianie wizji nadziei i prawdy.

niedziela, 11 marca 2012

25 pasażerów Tupolewa, czyli brakujące ogniwo - remake

 Na początek cofnijmy się do 10 kwietnia, do wczesnych godzin porannych,. TVN24 rozpoczyna swój program od informacji, że w dniu dzisiejszym prezydent Lech Kaczyński udaje się do Katynia. Niezawodny Jarosław Kuźniar pozwala sobie na kolejny niewybredny żart w stosunku do prezydenta mówiąc: „Ciekawe jaką gafę popełni dzisiaj prezydent Kaczyński.” Długo nie musiał czekać … w pewnym momencie audycji, prezenter otrzymuje wiadomość o katastrofie prezydenckiego samolotu. Tym samolotem jest JAK 40. Kuźniar wielokrotnie podkreśla ten fakt, że katastrofie uległ JAK 40. Dopiero po kilkunastu minutach otrzymuje informację, że chodzi o Tupolewa. TVN24 jest stacją dobrze poinformowaną, więc jak to jest możliwe, że przez 20 minut po oficjalnym czasie katastrofy, TVN podawało według stacji „sprawdzoną informację”, że według MSZ i dziennikarzy, Prezydent leciał JAK-iem 40 ?
Co działo się dalej w dniu 10 kwietnia?


SIEWIERNYJ

 
19:39 -Wydobyto ciała  wszystkich  96  ofiar  katastrofy polskiego samolotu rządowego, który rozbił się w rano w Smoleńsku - poinformował rosyjski minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu. Szczątki  zostały  już  przetransportowane  do  Moskwy.
20:10 - Identyfikacja ciał ofiar katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego Tu-154M zostanie przeprowadzona w Moskwie - poinformowała rosyjska minister zdrowia Tatiana Golikowa.
21:47 - AFP:  Wszystkie  ciała  ofiar  katastrofy  pod  Smoleńskiem  zostały  już  przetransportowane  na  moskiewskie  lotnisko   Domodedowo.

Z powyższego wynika, że wszystkie  ciała  ofiar  o  21:47  znalazły  się  w  Moskwie.
 
11  kwietnia  2010
- Prezydent RP zidentyfikowany w Smoleńsku,
- ciała  ofiar  (95)  znajdują  się  w  Moskwie
- wstępna identyfikacja:  24
- Jest  wstępna  identyfikacja  24  ciał - powiedział w RMF FM Krzysztof Kwiatkowski.

12  kwietnia  2010
Według relacji polskiej minister,  tylko  14  ciał  jest  na  tyle  dobrze  zachowanych,  iż  identyfikacja może  odbyć  się  bez  problemu.  W przypadku  kolejnych  10  identyfikacja  prawdopodobnie będzie  mogła  się  odbyć  dzięki  znakom  szczególnym. Od krewnych reszty tragicznie zmarłych konieczne będzie pobieranie materiału DNA.
 
Zwróćmy uwagę 14+10=24
Właśnie tyle ciał będzie można zidentyfikować bez badań DNA.

Najwyższy  czas  zajrzeć  teraz  do  raportu  końcowego MAK.
 
Interesuje nas punkt:
 1.15. Działania zespołów ratunkowych i przeciwpożarowych
Oto jego fragmenty:
11:10 - przybycie na miejsce zdarzenia lotniczego 7 brygad pogotowia ratunkowego;

11:40  - ustalenie  faktu  braku  żywych  poszkodowanych na miejscu zdarzenia lotniczego,
odjazd 7 brygad medycznego pogotowia ratunkowego;

13:00 - przybycie na lotnisko Smoleńsk „Północny” naczelnika ekspertyz medycyny
sądowej, z nim 7 ludzi, 16 patologów, starszy - kierownik okręgowego instytutu anatomii
patologicznej

14:58 - przygotowane miejsca do rozmieszczenia ciał ofiar: miejska kostnica 100 miejsc, 1 -szy  szpital kliniczny  m.  Smoleńsk – 5  miejsc;

15:12 - przystąpiono do ewakuacji ciał ofiar, miejsce zdarzenia lotniczego podzielono na 14
sektorów;

16:20  – na  miejscu  AP  odnaleziono  25  ciał  ofiar;

19:00  - początek  załadunku  ciał ofiar  do  śmigłowca  Mi-26;

20:54 -  wylot  śmigłowca  Mi–26  na  lotnisko  Domodiedowo  m.  Moskwa  z  ciałami  ofiar  na
pokładzie;

Prace na miejscu AP prowadzone były do  16 kwietnia ...16 kwietnia o 16:00 ... miejsce AP było przekazane pod kontrolę administracji m. Smoleńsk. 19 kwietnia  miejsce AP było poddane zabiegom sanitarnym.

Nigdzie  w  powyższej  sekwencji  nie  pojawia się  informacja  o  odnalezieniu  pozostałych  ciał ofiar,  oraz  o  kolejnych  wylotach  do  Moskwy.
 

ŚMIGŁOWCE


Jeżeli  informacja  o  odnalezieniu  pozostałych  ciał  ofiar  i  przewiezieniu  ich  do  Moskwy  nie została  podana  w  raporcie  MAK, to  nie  ze  względu  na  oszczędność  papieru, ale  dlatego, że  na wywożenie  pozostałych  ciał  ze  Smoleńska  nie  ma  być  może  żadnego  dokumentu  –  nawet  sfałszowanego.  A  przede  wszystkim   informacja  ta  miała  zostać  właśnie  tak  sformułowana, aby  zostawić  szerokie  pole  do interpretacji.
 
Innym źródłem informacji o przelotach śmigłowców ze Smoleńska do Moskwy może być
EMERCOM of Russia, czyli The Ministry of Russian Federation for Civil Defence, Emergencies and Elimination of Consequences of Natural.
Ministerstwo to zajmuje się między innymi sytuacjami nadzwyczajnymi i likwidacją skutków klęsk żywiołowych. Posiada na swoim wyposażeniu śmigłowce wraz z zespołami ratunkowymi.
Na stronie internetowej ministerstwa można odnaleźć opisy zdarzeń, którymi ministerstwo zajmowało się od momentu, kiedy zostało powołane do życia. Znajduje się tam również opis zdarzeń z dnia 10 kwietnia 2010 roku.
http://www.mchs.gov.ru/emergency/detail.php?ID=31706&
w tym następujące informacje:
 
В 13-05 мск из г. Владимир вылетел  вертолет  Ми-26 МЧС России со спасателями на борту. Он приземлился в  Смоленске  в  17.00 по московскому времени.
Еще  два  вертолета  Ми-8  МЧС России со спасателями, вылетели с подмосковного аэродрома Раменское в 15.14 и 15.23 мск. Оба вертолета приземлились  в  Смоленске  в  17.15 и 17.25 мск.

В  22:54  мск в аэропорту Домодедово приземлился  вертолет  МЧС России, которым доставлены тела погибших в результате катастрофы самолета Ту-154 под Смоленском.   Второй вертолет  МЧС России с телами погибших приземлился в аэропорту  Домодедово   в   2.42 мск.
 
W skrócie oznacza to, że o godz. 17.00 w Smoleńsku wylądował śmigłowiec Mi-26 z ratownikami na pokładzie. O godz. 15.14 i 15.23 wyleciały jeszcze z Moskwy dwa śmigłowce Mi-8 i wylądowały w Smoleńsku odpowiednio o 17.15 i 17.25.
O 22:54 nieokreślony bliżej śmigłowiec z ciałami ofiar powrócił do Moskwy.
 
Do tej pory wszystko pozornie się zgadza – nieokreślony śmigłowiec to mógł być Mi-26.
 
Ale na samym końcu czytamy, że o godz. 2.42 do Moskwy przyleciał ze Smoleńska jeszcze jeden śmigłowiec z ciałami ofiar.

Wydawałoby się więc, że oprócz tego drobnego niedopatrzenia nic już więcej nas nie zaskoczy.
 
 
Istnieje jednak również angielska wersja strony ministerstwa i również tam znajduje się opis zdarzenia z 10 kwietnia.
http://mchs.gov.ru/emergency/detail.php?rc_id=&ID=31713&lang=eng
 
At 13:05 Moscow time  the  Mi-26  helicopter EMERCOM of Russia with rescuers aboard left Vladimir. It landed in Smolensk at 17:00 Moscow time.
Two  more  Mi-8  helicopters EMERCOM of Russia with rescuers aboard left the Moscow-area “Ramenskoe” airdrome at  15:14  and  15:23  Moscow  time. Both helicopters landed in Smolensk at 17:15  and  17:25.

Do tego miejsca wszystko się zgadza z rosyjską wersją komunikatu.  Czytajmy dalej …

At  22:54  Moscow  time  the  Mi-8  helicopter EMERCOM of Russia landed in Domodedovo airport. It delivered the bodies of the people perished as a result of the Tu-154 plane crash in Smolensk.
The  second  helicopter  EMERCOM of Russia with the bodies of the perished people landed in the “Domodedovo” airport  at  2:42  Moscow  time.
 
Okazuje  się  że  o  godz.  22:54  w  Moskwie  wylądował  śmigłowiec Mi-8,   a  nie Mi-26,  jak podaje  raport  końcowy.Wygląda na to, że pani Anodinie zapewne nie chciało się zaglądnąć na angielską wersję strony internetowej ministerstwa.
 
A  może  był  inny  powód  tego  „niedopatrzenia”?
 
Zestawmy zatem posiadane informacje:
 
Raport końcowy
20:54 -  wylot  śmigłowca  Mi–26 na  lotnisko  Domodiedowo  m.  Moskwa  z  ciałami  ofiar  na
pokładzie.
 
Komunikat ministerstwa:
At 22:54  Moscow  time  the  Mi-8 helicopter EMERCOM of Russia landed in Domodedovo airport
Czas przelotu ze Smoleńska do Moskwy śmigłowca Mi-8 wynosi 2 godz., a więc chodzi o ten sam śmiglowiec, tylko w wersji MAK jest to Mi-26,a  w wersji ministerstwa Mi-8.
 
Dodatkowo:
The  second  helicopter  EMERCOM of Russia with the bodies of the perished people landed in the “Domodedovo” airport  at  2:42  Moscow  time.
Tego śmigłowca nie ma w raporcie Anodiny.

Co z tego wynika?

-------------------------
 
Po ugaszeniu pożaru ratownicy zaczęli budować drogę, by można było wywieźć ciała. Pierwsza ciężarówka z pokrytymi fioletowym aksamitem trumnami wjechała na lotnisku w Smoleńsku o  17.20 (15.20 czasu polskiego). Stamtąd ciała zostaną przetransportowane do Moskwy na lotnisko Domodiedowo, gdzie zostanie utworzone specjalne centrum do identyfikacji zwłok. - Zaczniemy identyfikację już w niedzielę - stwierdził Szojgu."
http://wyborcza.pl/1,75477,7755329,Uratowac_sie_nie_mogli.html
 
 
 Mi-26  wylatuje  z miasta Vladimir (Włodzimierz)  o  13:05,  ląduje  w  Smoleńsku  o  17:00.
Vladimir jest położone niecałe 200 km na wschód od Moskwy i około 500 km od Smoleńska. Prędkość śmigłowca  pozwala  mu  przelecieć  tę  trasę  w czasie poniżej 3  godz. ,  tymczasem  pokonuje ją  w  4  godz.  Na  co  potrzebuje  dodatkowo ponad jedną  godzinę ?
 
Pierwsza ciężarówka … z trumnami wjechała na lotnisku w Smoleńsku o 17.20
http://wyborcza.pl/1,75477,7755329,Uratowac_sie_nie_mogli.html
 
Two  more  Mi-8  helicopters EMERCOM of Russia with rescuers aboard left the Moscow-area “Ramenskoe” airdrome at  15:14  and  15:23  Moscow  time. Both helicopters landed in Smolensk at 17:15  and  17:25.
http://mchs.gov.ru/emergency/detail.php?rc_id=&ID=31713&lang=eng
 
Dwa  śmigłowce  Mi-8  pokonują  trasę  z  Moskwy  do Smoleńska  w  2  godz.
 
19:00  - początek  załadunku  ciał ofiar  do  śmigłowca  Mi-26;
20:54 -  wylot  śmigłowca  Mi–26  na  lotnisko  Domodiedowo  m.  Moskwa  z  ciałami  ofiar  na pokładzie;
(Raport końcowy pkt 1.15)
 
At  22:54  Moscow  time  the  Mi-8  helicopter EMERCOM of Russia landed in Domodedovo airport …The  second  helicopter  EMERCOM of Russia with the bodies of the perished people landed in the “Domodedovo” airport  at  2:42  Moscow  time.
http://mchs.gov.ru/emergency/detail.php?rc_id=&ID=31713&lang=eng
 
O  godz. 17.00  w  Smoleńsku  wylądował  śmigłowiec  Mi-26.  O  godz.  15.14  i  15.23  wyleciały  z  Moskwy  dwa śmigłowce  Mi-8  i  wylądowały  w  Smoleńsku  odpowiednio  o  17.15  i  17.25.
O  22:54  śmigłowiec  z  ciałami ofiar  powrócił  do  Moskwy,  ale  był  to  Mi-8,   a  nie Mi-26,   jak  podaje   raport   końcowy.
Czytamy  również,  że  o  godz. 2.42  do  Moskwy  przyleciał  ze  Smoleńska  jeszcze  jeden śmigłowiec  z  ciałami  ofiar.  Tej  informacji  raport  końcowy  nie  podaje.
 
Jaki  mógł  być  powód   tej  dezinformacji?
 
Przypomnę krótkie charakterystyki śmigłowców Mi- 26 i Mi-8.
Mi-26
Osiągi: Prędkość maks. 295 km/h; Prędkość ekonomiczna 255 km/h
 Zasięg 800 km (z dodatkowymi zbiornikami do 1900 km)
Dane operacyjne Liczba miejsc 5+80
Mi-8
Osiągi: Prędkość maks. 250 km/h; Prędkość ekonomiczna 225 km/h;
Zasięg 450 km
Dane operacyjne: Liczba miejsc 24-32 w zależności od wersji.
Obydwa modele śmigłowców mają wiele odmian – służą  również  do celów transportowych.
 
Już z powyższej krótkiej charakterystyki wynika, że Mi-8 jest śmigłowcem zdecydowanie mniejszym od Mi-26, ale był w stanie przewieźć do Moskwy ciała 24 ofiar katastrofy, które zostały odnalezione do godz. 16:20 (ciało prezydenta zostało w Smoleńsku).
 
- Dlaczego więc raport końcowy mija się z prawdą w tej kwestii?
 
- Dlaczego raport nie wspomina o odnalezieniu ciał pozostałych ofiar katastrofy i przelocie drugiego śmigłowca do Moskwy?
 
- Dlaczego pierwszy śmigłowiec (podobno z ratownikami) wyleciał z Włodzimierza dopiero o 13:05, a następne z Moskwy, dopiero po piętnastej.
 
Niezależnie od tego, czy podanie w raporcie końcowym informacji o tym, że o 20:54 ze Smoleńska wyleciał Mi-26, a nie Mi-8 było celowe, czy też było pomyłką, nasuwa się pytanie:
 
- Jakie  dodatkowe  zadanie  wykonywał  śmigłowiec  Mi-26,  pokonując  trasę  z  miasta Vladimir  do  Smoleńska  w  czasie  o   ponad godzinę  dłuższym,  niż  wynika to z jego możliwości?
 
Przypomnienie:

Mi-26 wylatuje z Włodzimierza o 13:05, ląduje w Smoleńsku o  17:00;
Pierwsza ciężarówka … z trumnami wjechała na lotnisku w Smoleńsku o  17.20.
 
Być może to wszystko jest tylko zbiegiem okoliczności i przypadkiem, ale w wypadku katastrofy smoleńskiej nawet „niewinny” zbieg okoliczności i „drobna” nieścisłość mogą stanowić bardzo cenną informację.


Przypomnę również:

12 kwietnia 2010 portal Life News podał - powołując się na jednego z lekarzy obecnych przy badaniach - że obrażenia, jakie odnieśli pasażerowie tragicznego lotu wskazują, że zginęli wskutek silnego wstrząsu i  oparzeń.  Wiele  ciał  jest  zwęglonych  nawet  w  50  proc.
 
Generał Krzysztof Parulski, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, mówił na połączonym posiedzeniu sejmowych Komisji Obrony Narodowej, Infrastruktury i Sprawiedliwości i Praw Człowieka, że przekazana do tej pory  dokumentacja  dotycząca  sekcji  jest  kompletna  jedynie w  odniesieniu  do  18  ofiar  katastrofy...
 
Dlaczego tylko dla tylu? Dla pozostałych prawdopodobnie dokumentacja taka nie istnieje.
 
Jakie  wnioski  można  wyciągnąć  z  powyższych  informacji?
 

PODZIAŁ DELEGACJI

 
W trakcie lotu do Smoleńska załoga samolotu otrzymuje informacje, że lądowanie na lotnisku Siewiernyj jest niemożliwe, np. ze względu na mgłę. Byłoby możliwe lądowanie na lotnisku południowym, ponieważ tam mgła już ustępuje, ale dla Tupolewa jest tam za krótki pas. Rozwiązaniem alternatywnym jest lądowanie na innym lotnisku, przesiadka osób wytypowanych do innego samolotu, np. Jaka 40, który na lotnisku południowym może wylądować. W ten sposób najważniejsze osoby mogą zdążyć na główne uroczystości, pozostałe będą czekać w Tupolewie na poprawę pogody, aby móc wylądować na Siewiernym.
 
Prezydentowi zależy na punktualnym przybyciu do Katynia i po konsultacjach z pracownikami kancelarii i ochroną BOR-u ustala skład delegacji, która przesiądzie się do Jaka. Ograniczeniem jest liczba osób, która w wypadku Jaka nie może przekraczać 26-32 zależnie od wersji (rozważamy tu wersję nie VIP, lecz zwykłą – w wypadku wersji VIP ilość ta byłaby ograniczona do 17 osób.).
 
Jakie kryteria zostają zastosowane przy doborze delegacji?
 
Po pierwsze -
1. Prezydent RP
2. Małżonka Prezydenta RP
3. Były Prezydent RP na uchodźstwie
Po drugie - pracownicy kancelarii prezydenta, jego lekarz i tłumacz
4. Szef Kancelarii Prezydenta RP
5. Tłumacz prezydenta RP
9. Lekarz prezydenta RP
6. Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP
7. pracownik Biura Obsługi Kancelarii Prezydenta RP
8. pracownik Biura Prasowe Kancelarii Prezydenta
Po trzecie – funkcjonariusze BOR
10. ppłk
11. kpt.
12. por.               
13. ppor.
14. chor.
15. chor.
Po czwarte – przedstawiciel MSZ
16. Dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ
Po piąte – ze względu, że są to uroczystości również religijne, przedstawiciele kościołów różnych wyznań
17. Ordynariat Polowy Wojska Polskiego
18. Ewangelickie Duszpasterstwo Polowe
19. Prawosławny Ordynariusz Wojska Polskiego
20. Rektor UKSW
Po szóste – podczas uroczystości miały być wręczone odznaczenia państwowe
21. Przedstawiciel Kapituły Orderu Virtutti Militari
22. Członek Kapituły Orderu Wojennego Virtutti Militari
 Cezary Szczepankowski, który pojechał do Katynia pociągiem w zastępstwie matki Danuty, był jedną z trzech osób, które wydelegowała zielonogórska Rodzina Katyńska. Wspomina: - A po mszy kazali natychmiast wracać do autokarów. Nie mieliśmy czasu, żeby się zadumać, pomyśleć, żeby ogarnąć ten cmentarz.
Na zjedzenie obiadu mieli siedem minut. Potem do pociągu i szybki powrót do Polski. A nie tak miało być.  Miał  być  wspólny  obiad  z  prezydentem  Kaczyńskim,  odznaczenia...
Po siódme – prezes NBP, który miał wręczyć pamiątkowe złote monety podczas uroczystości
23 Prezes NBP
Smoleńska ziemia oprócz szczątków tupolewa i ciał tragicznie zmarłych pasażerów samolotu może skrywać coś jeszcze. Na polanie w lesie zaginęły monety NBP, które do Katynia wiózł prezes banku Sławomir Skrzypek. Odnaleziono tylko 114 z nich, brakuje 46. Monety upamiętniały 70. rocznicę zbrodni katyńskiej i miały zostać wręczone m.in. prezydenckiej parze.
Po ósme – przedstawiciele parlamentu
24 Wicemarszałek Sejmu RP
25 Wicemarszałek Sejmu RP
 
Delegacja  została  wytypowana  i  liczyła  25  osób.
 
Jeżeli  przejrzymy  dokładnie  wiadomości  z  pierwszych  dni  po  katastrofie, okaże się,  że  właśnie te  osoby zostały  zidentyfikowane  jako  pierwsze  i  ich  ciała  jako  pierwsze  powróciły  do  Polski.
 
Przypomnijmy również jeszcze raz:
 
16:20 – na miejscu AP odnaleziono 25 ciał ofiar;

20:54 - wylotśmigłowca Mi–26 na lotnisko Domodiedowo m. Moskwa z ciałami ofiar na
pokładzie;
25. osobą był prezydent, zidentyfikowany na lotnisku Siewiernyj, jako pierwszy i jego ciało nie poleciało do Moskwy.
 
W tupolewie, do ochrony pozostałych pasażerów pozostało m. inn. trzech funkcjonariuszy BOR-u, jak również szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wraz z generałami,  oraz Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych wraz z pracownikami kancelarii prezydenta:
Podsekretarzem Stanu w Kancelarii Prezydenta RP, Dyrektorem Zespołu Protokolarnego Prezydenta RP, Dyrektorem w Kancelarii Prezydenta RP.


SCENARIUSZ


Tupolew  nr  boczny  101  wylądował  w  nieznanym  nam miejscu  i  tam  nastąpiła  „przesiadka” wytypowanej  delegacji  do  przygotowanego  wcześniej  przez  Rosjan,  Jaka 40.
 
Co  się  stało  z  Tupolewem  nr  boczny  101  i  jego  pasażerami?
 
Tupolew z rosyjską załogą poleciał do Samary … natomiast do identyfikacji pasażerów potrzebne były badania DNA. Dokumentację Tupolewa 101 - odpowiednio spreparowaną (zapach paliwa lotniczego) - przerzucono na miejsce mistyfikacji. Pamiętajmy, że pomimo całkowitego rozbicia kokpitu (wersja oficjalna), dokumentacja była w dobrym stanie i było jej bardzo dużo.

Z powyższego wynika  że na miejscu mistyfikacji, leży  wrak  Tupolewa  o  numerze  bocznym  102, który odpowiednio przygotowany, został rozbity przez rosyjska załogę w miejscu wcześniej zaaranżowanym lub został tam umieszczony wcześniej, po odpowiednim spreparowaniu jego szczątków.
 
Jak 40  odleciał do Smoleńska i tam wylądował na lotnisku południowym, lub w innej wersji został rozbity niedaleko lotniska Siewiernyj (wskazują na to zeznania świadków ze Smoleńska).
 
Ciała  25  ofiar z Jaka 40 zostały podrzucone na miejsce mistyfikacji (przypomnę - 15:12 - przystąpiono do ewakuacji ciał ofiar, miejsce zdarzenia lotniczego podzielono na 14 sektorów – czasu było dużo; nie widać było ciał  - wypowiedzi Wiśniewskiego i Bahra).
 
Co  z  rosyjskimi  pilotami  Jaka  i  Tupolewa  102,  jeżeli  nastąpiło  ich  kontrolowane  rozbicie?
Przypomnę – w szpitalu klinicznym w Smoleńsku przygotowano 5 miejsc, a według wypowiedzi niektórych świadków, z okolic lotniska Siewiernyj, tuż po katastrofie odjechały trzy karetki pogotowia.

------------------------------

Scenariusz ten pozwala uniknąć technicznych dyskusji o powodach opadania samolotu, gdy pilot chciał odejść na drugi krąg, o jego trajektorii i o prawdopodobnie sfałszowanych zapisach z czarnych skrzynek. Zapisy te mogą być kompilacją z wcześniejszych lotów, a to oznaczałoby, że akcja była przygotowywana od dłuższego czasu.
 Umożliwiał on również zaplanowanie dokładnego miejsca „katastrofy” - bez niepewności o skuteczność jej realizacji. Mgła była potrzebna do ukrycia działań, które odbywały się w tle prowadzonej akcji, jak również do uzasadnienia jej przyczyn.
 
Co z filmem Koli?
Była to najprawdopodobniej mistyfikacja, mająca na celu uwiarygodnienie miejsca katastrofy, a sceny, które tam się odbywały miały przekonać nas wszystkich, że właśnie tam zginęli pasażerowie samolotu.


PROBLEMY

 
Pozostają  następujące  problemy:
- o której godzinie i gdzie taka przesiadka mogła mieć miejsce,
- czy było wystarczająco dużo czasu na jej zrealizowanie.

---------------------------------

Sięgnijmy  do raportu końcowego MAK  – tam bowiem znajduje się być może rozwiązanie tej zagadki.
Na stronie 157 i dalszych polskiego tłumaczenia czytamy m. inn.
 
… Zgodnie z RLE Tu-154 p.4.4.1. (11) „Działania załogi podczas przelotu” - załoga na komendę dowódcy statku powietrznego,  na  10-15  min  przed  rozpoczęciem  zniżania przystępuje do przygotowania do lądowania.  Przygotowanie  do  lądowania  w  czasie  ostatnich  7  minut  30  sekund  przelotu  na  zapisie  magnetofonu  dźwiękowego  nie  zostało  zarejestrowane.  Nie było możliwe ustalenie czy: załoga omawiała sposób podejścia do lądowania, zakres podejścia, masę do lądowania i prędkości na podejściu do lądowania, podział obowiązków w załodze (kto pilotuje, kto kontroluje), sposób prowadzenia łączności radiowej i w jakim języku, procedurę odejścia na drugi krąg (lotnisko zapasowe) i działania na wysokości podjęcia decyzji z uwzględnieniem warunków meteorologicznych.
… Fakt ten potwierdza niedostatki w przygotowaniu załogi do lądowania. …
 
Karty sprawdzenia kontrolnego „Przed trzecim zakrętem lub w odległości 25-20 km”, załoga  nie wykonała,  meldunku o przebiegu wypuszczania podwozia  nie  było.  Tu i później meldunków od członków załogi o procesie wypuszczania klap/slotów i odpowiedniemu ustawieniu statecznika poziomego, przewidzianych w procedurze pracy,  nie  było.  W zapisie magnetofonu pokładowego znajdują się tylko  urywane  frazy.  Komisja uważa,że powyższe niedociągnięcia w pracy załogi związane są zarówno z poziomem jej faktycznego przygotowania, jak również ogólnym niewysokim poziomem organizacji pracy w czasie lotu w zespole, włączając, już przytoczony, brak instrukcji dotyczącej współdziałania dla załogi czteroosobowej.
Należy także zauważyć, że tu i dalej, w procesie zniżania na prostej do lądowania,  członkowie  załogi nie  wypełnili  swoich  obowiązków  dotyczących  informowania  dowódcy  statku  powietrznego  o różnych odchyleniach: dla prędkości lotu (± 10 km/h od obliczeniowej), w stosunku do położenia na ścieżce zniżania ,dla przekroczenia prędkości pionowej 5 m/s. Przy podejściu wg nieprecyzyjnego systemu  nikt  z  członków  załogi  nie  kontrolował  położenia statku powietrznego względem ścieżki zniżania wg odległości do WPP i faktycznej wysokości lotu (nie  było  ani  jednego  meldunku)…

Podsumowaniem tego fragmentu może być jedno zdanie z raportu:
…Fakt ten potwierdza niedostatki w przygotowaniu załogi do lądowania… 

Wypowiedź min. Millera w wywiadzie dla GW z dnia 29 stycznia 2011  „Oni nie chcieli tam wylądować, byli przekonani po  rozmowie  z  jakiem,  że  tam  nie  wylądują.” - świadczy o tym, że minister jest przekonany, że podjęto decyzję o locie na zapasowe lotnisko.

„Ale dlaczego zeszli poniżej setki? Nie wiem. I to będzie pewnie największy dylemat: Czy podpisać ten raport bez rozeznania, dlaczego zeszli poniżej 100 m?”
Dalsza część wypowiedzi sugeruje, że odlot miał nastąpić na wysokości 100 m. Jak było naprawdę? – nie wiemy, oryginały zapisów są dalej w Rosji.
 
„Informacja” GW–  Jeszcze  kilkanaście  minut  przed  katastrofą rozmawiałem ze swoim odpowiednikiem ze strony rosyjskiej, że z powodu złej pogody  Tu-154  leci  do  Moskwy  na  lotnisko  Wnukowo  lub  do  Mińska  i  tam  przeczekuje  mgłę” - opowiada nasz rozmówca z MSZ.”
 
 Czy informacja ta zawiera element prawdy?

----------------------------

Przyjmując, że od godz. około 10:30 zapis CVR (oraz innych rejestratorów) został sfałszowany i jeżeli uznamy, że samolot został skierowany na lotnisko zapasowe i wykonał to polecenie – to jedynym wnioskiem, jaki się nasuwa, jest następujące spostrzeżenie:
 
Około godz. 10:30 Tu-154M 101 rozpoczyna ostatni etap lotu, który trwa kilka minut i nie wiemy co się z nim stało. W tym samym czasie, rozpoczyna z kolei swój ostatni etap lotu - w kierunku Siewiernego - inny samolot i nie musi być to koniecznie inny tupolew.
 Cały czas znajduje się „na kursie i ścieżce”.
 
Jeżeli zmiana kursu w celu wylądowania na lotnisku zapasowym została zrealizowana około 10:30, to czas potrzebny na przelot, wylądowanie, przesiadkę części delegacji do innego samolotu wynosił około pół godziny - aż do 10:56.

Lotnisko zapasowe znajdowało się nie dalej niż 60 km od Smoleńska i mogło to być lotnisko wojskowe Szatałowo. Czas przelotu ze Smoleńska do Szatałowa wynosił nie więcej niż 10 minut.
 
Zapisami z czarnych skrzynek, stenogramami i wyciąganymi na ich podstawie wnioskami nie należy się zbytnio przejmować.
 
Technika wykorzystywana przez wojskowe i cywilne służby specjalne wyprzedza technikę do zwykłych zastosowań cywilnych, co najmniej o kilka lat.
 
A  tajne  służby  rosyjskie  są  bezwzględne  i  profesjonalne -  profesjonalne,  aż  do  bólu.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie twierdzę, że opisany scenariusz wydarzeń jest prawdziwy, ale warto go rozważyć.

sobota, 10 marca 2012

Generał Błasik, kokpit i identyfikacja

W środę MAK opublikował raport z katastrofy smoleńskiej. Znalazła się tam opinia, że szef polskich sił powietrznych przebywał w czasie katastrofy w kabinie pilotów.
W raporcie znajduje się m. inn. następujące stwierdzenie:

[…]W następstwie tego, ze samolot zderzył się  z ziemią,w odwróconym położeniu względem do osi podłużnej, nosowa owiewka kadłuba samolotu, oszklenie kabiny załogi, górna częśćkadłuba od wręgi 4-tej do 67A zostały zniszczone całkowicie, rozbite na małe trudno identyfikowalne fragmenty[...]
(Sformułowanie to miało zapewne odpowiedzieć na pytanie: Gdzie jest kokpit?)

Należy zatem przypuszczać, że osoby znajdujące się kabinie pilotów, w momencie jej dezintegracji, doznały tak poważnych obrażeń, że ich identyfikacja była możliwa wyłącznie dzięki badaniom DNA.

Oficjalnie podawano:
Do 12 kwietnia ciała 14 ofiar zostały zidentyfikowane na podstawie oględzin. Kolejne 10 osób prawdopodobnie udało się zidentyfikować na podstawie fragmentów garderoby i znaków szczególnych. Identyfikacja reszty ofiar była trudna ze względu na rozległe obrażenia, jakie pasażerowie samolotu odnieśli podczas katastrofy. Do ich rozpoznania potrzebne były badania genetyczne.

W dniu 18 kwietnia poinformowano, że wciąż nie udało się zidentyfikować ciał 21 ofiar, w tym ciała generała Błasika. 21 kwietnia 2010 minister zdrowia Ewa Kopacz poleciała do Moskwy w celu uzyskania informacji o postępie identyfikacji pozostałych ofiar. Rosyjska minister zdrowia Tatiana Golikowa poinformowała ją, że ciała wszystkich pozostałych 21 ofiar zostały zidentyfikowane dzięki badaniom genetycznym i że badania DNA zostały zakończone.
23 kwietnia 2010 o godz. 17:30 na lotnisku wojskowym Okęcie w Warszawie wylądował natowski samolot transportowy Boeing C-17 z ostatnimi 21 trumnami zawierającymi ciała ofiar katastrofy, których identyfikacja w dniu 18 kwietnia nie była jeszcze możliwa.

Identyfikacja ciała generała Błasika nastąpiła zatem prawdopodobnie 20 kwietnia.

W dokumentach zamieszczonych na stronie internetowej MAK znajduje się wykonana w Moskwie ekspertyza nr 37 z oględzin zwłok nieznanej osoby.


Czytamy w niej , że 11 kwietnia otwarto trumnę ze "zwłokami nieznanego mężczyzny w wieku 40-45 lat (Błasik miał w momencie katastrofy 47 lat), znajdującymi się w czarnym polietylenowym worku z napisem "Sektor 1, trup nr 4" (sektor 1 oznacza kabinę pilotów).
 
W dokumencie określono ułożenie kończyn i głowy oraz szczegółowy rodzaj uszkodzeń głowy, tułowia, kończyn i narządów wewnętrznych.
 
Czytamy również:
 "Śmierć na skutek uszkodzeń mogła nastąpić natychmiast, być może w ciągu kilku minut, jednakże ofiara nie była w stanie wykonać żadnych czynności"

Ekspertyza została wykonana 11 kwietnia.

Z dokumentu wynika, że ciało generała Błasika zachowało integralność z wyjątkiem lewej górnej kończyny . Stwierdzenie „…śmierć mogła nastąpić natychmiast, być może w ciągu kilku minut..” sugeruje, że obrażenia mogły pozwolić na przeżycie nawet kliku minut po katastrofie.
Jest to w sprzeczności z sugestią, że kabina uległa całkowitej dezintegracji.
Z dokumentu wynika również, że identyfikacja nastąpiła 20 kwietnia metodą badań genetycznych.Jak wynika z badań DNA, jakie polska prokuratura otrzymała od prokuratorów rosyjskich, "nieznaną osobę" z ekspertyzy 37  zidentyfikowano jako generała Andrzeja Błasika.
Dodatkowo w dokumencie występuje opis fragmentów odzieży, które jednoznacznie wskazują, ż była to osoba wojskowa (np. fragment spodni z lampasami).

Przejdźmy teraz do raportu końcowego:

[…] Uwzględniając właściwości mechanizmu zderzenia statku powietrznego z powierzchnią ziemi i charakter jego zniszczenia, można twierdzić, że najpoważniejsze obrażenia mechaniczne powinny odnieśćosoby znajdujące sięw przedniej części kabiny pasażerskiej,  […] Z zastrzeżeniem, że ciała tych, którzy nie byli przypięci pasami w fotelach, w dużym stopniu ulegająrozczłonkowaniu […]
Na podstawie analizy dokumentacji sądowo-lekarskiej i fotograficznej wszystkich znajdujących sięna pokładzie pasażerów i personelu pokładowego, stało się możliwe podzielenie ich (ze względu na charakter obrażeń ciała) na trzy grupy:[…]
- znajdujące sięgłównie w przedniej części kabiny pasażerskiej, nie przypięte pasami, które uległy wielokrotnemu rozczłonkowaniu (w praktyce wszyscy wyżsi dowódcy, dwoje członków delegacji i stewardesa).
Odnośnie osoby postronnej, która mogła znajdować  się w kabinie pilotów w chwili zderzenia samolotu z powierzchnią ziemi, to człowiek ten nie będąc przypięty pasami w ograniczonej pod względem objętości (małej) przestrzeni kabiny, znajdując sięna suficie, powinien odnieść poważne obrażenia mechaniczne typu uderzeniowego „miażdżenia” tułowia.
[…]

Z „Opinii sądowo-lekarskiej eksperta Nr 37, w której szczegółowo opisano sekcję zwłok, zidentyfikowanych w wyniku ekspertyzy genetycznej, jako zwłoki człowieka, którego głos rozpoznano w nagraniu magnetofonu pokładowego, wynika, że zasadnicze uderzenie traumatyczne przypadło na lewąpołowęklatki piersiowej, brzucha i miednicy z oddzieleniem lewej górnej kończyny. Odpowiada to, przedstawionemu powyżej mechanizmowi możliwego powstawania obrażeńu człowieka znajdującego sięw kabinie pilotów nie przypasanego pasami do konkretnego siedzenia[...]

Podsumowanie:
 … zostały zniszczone całkowicie, rozbite na małe trudno identyfikowalne fragmenty
 … ciała tych, którzy nie byli przypięci pasami w fotelach, w dużym stopniu ulegająrozczłonkowaniu
 … powinien odnieść poważne obrażenia mechaniczne typu uderzeniowego „miażdżenia” tułowia
 Tymczasem
 … zasadnicze uderzenie traumatyczne przypadło na lewą połowęklatki piersiowej, brzucha i miednicy z oddzieleniem lewej górnej kończyny. Odpowiada to, przedstawionemu powyżej mechanizmowi możliwego powstawania obrażeńu człowieka znajdującego sięw kabinie pilotów nie przypasanego pasami do konkretnego siedzenia
 "Śmierć na skutek uszkodzeń mogła nastąpić natychmiast, być może w ciągu kilku minut, jednakże ofiara nie była w stanie wykonać żadnych czynności"
 Ostatnie zdanie świadczy o tym, że ciało zachowało duży stopień integralności, który umożliwiał nawet kilkuminutowe przeżycie.

 W związku z tym nie powinno być większych problemów z identyfikacją ciała generała, tym bardziej, że w ekspertyzie 13  występuje opis fragmentów odzieży, które jednoznacznie wskazują, ż była to osoba wojskowa (np. fragment spodni z lampasami).
Tymczasem ciało zostało oficjalnie zidentyfikowane dopiero 20 kwietnia, przy pomocy badania genetycznego.

 Jeszcze jedną ekspertyzę przeprowadzono w dniach od 13 do 20 kwietnia. Badano krew na obecność morfiny i pochodnych, kwasu barbituranowego, morfiny i jej pochodnych, kokainy i innych substancji odurzających. Tego typu substancji nie wykryto. Po co było to badanie, dlaczego tak długo trwało i co miało wykazać (udowodnić)? Czy podobne badania przeprowadzono w innych przypadkach?

Pytania końcowe:

Dlaczego identyfikacja ciała generała Błasika trwała tak długo?
Jak usunąć sprzeczność całkowitej dezintegracji kabiny pilotów i dobrze zachowanego ciała generała?
Czy w związku z tym kabina pilotów nie uległa dezintegracji, względnie jeśli uległa, to czy generał znajdował się poza nią?

Tajemnica lotu do Smoleńska w dniu 9 kwietnia 2010 roku

12 kwietnia 2010 roku Zdzisław Moniuszko, ojciec stewardessy Justyny Moniuszko, wspominając córkę mówi:
 
 - Wpadła na święta. Tylko na chwilę, bo ciągle była w rozjazdach. Już musiała lecieć do Gdańska, do premiera Tuska. Opowiadała, że zaraz po świętach co chwila będzie w podróży do Katynia i Smoleńska.  Dzień przed katastrofą też tam była, nawet leciała tym samym samolotem.  To latanie to było całe jej życie.
 
 Również 12 kwietnia portal Lotnicza Polska zamieszcza wspomnienie pana Moniuszko:
 
 –  Dzień przed katastrofą też była w Smoleńsku, tym samym samolotem – mówi Zdzisław Moniuszko. – A jeszcze wcześniej latała z premierem.
 
 Powyższe cytaty wskazują na to, że samolot TU-154M 101 w dniu 9 kwietnia poleciał do Smoleńska z tą sama załogą na tzw. oblot weryfikacyjny.
 
 Po opublikowaniu raportu końcowego, interesujące może być, czy fakt lotu z dnia 9 kwietnia znajdzie w nim jakieś odzwierciedlenie.
 
 W podstawowych danych o samolocie zamieszczonych w raporcie (str. 26 wersji w j. angielskim) czytamy m. inn.
 Nalot od początku eksploatacji na 08. 04. 2010: 5143 godziny, 3899 lądowań
Nalot od ostatniego remontu na 08. 04. 2010: 139 godziny, 76 lądowań
 
Jak widzimy przed ostatnim lotem odnotowano czas i ilość lądowań jedynie do 8  kwietnia.
 
W innym miejscu raportu czytamy: (str. 64 i 65 wersji w j. angielskim)
 
14.04.2010 do laboratorium MAK został dostarczony, odnaleziony na miejscu zdarzenia mechanizm przesuwu taśmy BLM-1-1 seria 2 nr 390130 kasetowego pokładowego rejestratora KBN-1-1 serii 2 z kompletu pokładowego systemu rejestracji MSRP-64. Prace związane z otwarciem obudowy i kopiowaniem informacji z 14.04.2010 przeprowadzone były z udziałem specjalistów lotniczych Rzeczpospolitej Polskiej, a także z przedstawicielem prokuratury wojskowej Rzeczpospolitej Polskiej.

…Podczas procesu odczytywania i obróbki stwierdzono, że nośnik magnetyczny zawiera informację o
zdarzeniu lotniczym, jakość zarejestrowanej informacji – zadowalająca.
… W procesie przetwarzania informacji zostały częściowo usunięte błędy systematyczne i przypadkowe.  Jako podstawa przyjęte zostały dane rejestratora eksploatacyjnego KS-13, który zarejestrował informację lepszej jakości. Ogółem taśma magnetyczna systemu MSRP-64 zawiera  informację o dziesięciu (10) lotach samolotu o numerze 85837,  zaczynając od 01.04. 2010,  o ogólnym czasie rejestracji 27,5 godziny. Na podstawie wyników przetwarzania sporządzono wykresy (rysunki 21-25).  Na rysunku 21 (wykres przeglądowy) przedstawiono ogólny czas zapisu i informację o wszystkich zarejestrowanych lotach.
 
 Na rys. 21 zamieszczonym w raporcie na str. 66 (wersja w j. angielskim) przedstawiony został wykres zapisów rejestratora obrazujący w formie wykresów zmiany prędkości samolotu oraz zmiany pułapu wysokości, jakie osiągał podczas lotu. Na wykresie uwidoczniono między innymi lot do Pragi w dniu 8 kwietnia, oraz lot do Smoleńska w dniu 10 kwietnia.   Z wykresów  wynika, że w dniu 9 kwietnia samolot TU-154M 101 nie odbył żadnego lotu.
 
 Wydaje się więc, że wspomnienie ojca Justyny Moniuszko stoi w sprzeczności z zapisem rejestratora.
 Czy ojciec stewardessy mógł się tak pomylić?
 
 Sprawdźmy, czy w raporcie końcowym MAK jest coś jeszcze na ten temat?
 Jest. (str. 20 wersji w j. angielskim)
 
 Na zapytanie Komisji o przebieg wstępnego przygotowania załogi przed lotem na lotnisko Smoleńsk „Północny”, strona polska przedstawiła informację, że przygotowanie do tego lotu załoga  przeprowadziła samodzielnie 09. 04. 2010.  Wyniki przygotowania załoga przedstawiła dowódcy pułku i dowódcy eskadry.  Zapisy o przeprowadzeniu przygotowania, rozpatrywanych problemach, wykorzystanych materiałach i wynikach kontroli przez przełożonych gotowości załogi do wylotu nie były dokonywane.  Podczas przesłuchania dowódca eskadry oświadczył, że prowadzenie kontroli gotowości podwładnych mu załóg nie należy do jego obowiązków. W pododdziale znajduje się dziennik zadań (przedstawienie wyników wstępnego przygotowania i gotowości załogi), wypełniany przez dowódcę statku powietrznego,  w którym widnieje wpis tylko o składzie załogi, numerze zadania lotniczego (rozkazu) Nr 69/10/101 i rodzaju lotu.  Dalej znajduje się rubryka z podpisem dowódcy statku powietrznego o gotowości załogi.
 
 Na tej podstawie możemy sądzić, że w dniu 9 kwietnia wykonywane było zadanie lotnicze zgodnie z rozkazem Nr 69/10/101.
 
 Pytania:
 - Czy zacytowany powyżej fragment raportu końcowego, dotyczący wykonywania zadania lotniczego w dniu 9 kwietnia, odpowiada rzeczywistości?
 
 Jeżeli tak, to:
 - Co oznacza sformułowanie:  przygotowanie do tego lotu załoga przeprowadziła samodzielnie 09.04.2010?
- Dlaczego zapisy o przeprowadzeniu przygotowania, rozpatrywanych problemach, wykorzystanych materiałach i wynikach kontroli przez przełożonych gotowości załogi do wylotu nie były dokonywane?
- Jaka jest treść zadania lotniczego (rozkazu)  Nr 69/10/101
 
I wreszcie najważniejsze:
-  Czy w połączeniu z wypowiedziami ojca stewardessy oznacza to, że w dniu 9 kwietnia TU-154M 101 odbył lot weryfikacyjny do Smoleńska?
- Czy na pokładzie, oprócz załogi i stewardess, był ktoś jeszcze?
- Dlaczego lot ten nie został odnotowany w rejestratorze, lub dlaczego zapis o tym locie został z niego usunięty?
- Dlaczego lot z 9 kwietnia utrzymywany jest w tajemnicy?
- Czy ma to związek z zawartością stenogramów?

piątek, 9 marca 2012

Dwa certyfikaty, czyli symbolika tajnych służb

Większość komentatorów zastanawiała się, dlaczego raport MAK został opublikowany tak szybko i dlaczego akurat 12 stycznia. O tym na końcu -  na początek o dwóch certyfikatach.

Pozornie wydaje się to niemożliwe, ale według raportu MAK, w samolocie TU 154M 101, który rozbił się w Smoleńsku znaleziono dwa certyfikaty zdatności do lotu. Pierwszy samolotu nr 101, a drugi samolotu nr 102, który był wtedy w remoncie w Samarze. To, że certyfikat nr 101 był nieaktualny nie dziwi – w wojsku zarządzanym przez psychiatrę, wszystko jest możliwe – ale to, że na pokładzie znalazł się certyfikat z innego samolotu, to  jest już podejrzane.

Rosjanie w raporcie MAK zarzucali stronie polskiej, że Tu-154M nr boczny 101 nie miał ważnego certyfikatu zdatności do lotu.Co prawdaPolacy w uwagach do raportu odpowiedzieli, że taki według nich nie był wymagany, ale według przepisów Federacji Rosyjskiej (AIP RF), na którą powołuje się MAK, zaświadczenie o zdatności do lotu statku powietrznego (certyfikat zdatności do lotu) jest obowiązkowym dokumentem i powinno znajdować się na pokładzie zagranicznego statku powietrznego wykonującego rejs międzynarodowy. Na miejscu katastrofy znaleziono natomiast ważny certyfikat - tyle że samolotu Tu-154M nr 102, który przechodził wówczas remont. Dowództwo Sił Powietrznych odmówiło  komentarza w tej sprawie.

W związku z tym przypomnijmy sobie pewne daty i zdarzenia.

Ważność certyfikatu samolotu o numerze 101 upłynęła 20 maja 2009 roku.
Czy w tym dniu wydarzyło się jeszcze coś istotnego, co jest związane ze smoleńską katastrofą?
Tak -  tego dnia nastąpił odlot samolotu TU 154M -101do Samary w Rosji, w celu przeprowadzenia remontu. Rosjanie zażądali, aby samolot wlatujący w ich przestrzeń powietrzną posiadał aktualny certyfikat zdolności do latania. Wylot samolotu odbył się w ostatnim dniu ważności certyfikatu, chociaż planowany remont rozpoczął się dopiero 2 czerwca.

Powrót Tupolewa z remontu nastąpił w dniu 23 grudnia 2009 roku. Również ta data jest znamienna. Wtedy właśnie „popełnił” samobójstwo”  Grzegorz Michniewicz, dyrektor generalny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, członek rady nadzorczej polskiego giganta paliwowego PKN Orlen. Był też pełnomocnikiem ds. informacji niejawnych w kancelarii. Miał wgląd do najtajniejszych dokumentów trafiających do szefa rządu oraz jego współpracowników.Piszę „popełnił” ponieważ wokół śmierci Grzegorza Michniewicza istnieje wiele niejasności, które są opisanie m. inn. tutaj: http://www.rp.pl/artykul/2,577054_Jak-zmarl-urzednik-premiera.html oraz na wielu portalach.

Po powrocie z Samary nowy certyfikat nie został wydany i tak już pozostało do 10 kwietnia.
12 stycznia 2010 rokuTu-154 nr 102 odleciał do Samary w Rosji w celu przeprowadzenia remontu, skąd wrócił 21 września 2010 roku. Pierwotnie zapowiadano, że wróci 22 lipca; termin ten był kilkakrotnie przesuwany. Powodem opóźnienia były kłopoty techniczne z elektroniką, a później konieczność powtórnego przemalowania samolotu (podobno źle pomalowane były szachownice).
Certyfikat tego samolotu był ważny do 28 kwietnia 2010 roku i w niewyjaśniony sposób znalazł się na miejscu katastrofy.

I teraz uważajcie:

Wszyscy zastanawiali się, dlaczego ogłoszenie raportu MAK nastąpiło 12 stycznia 2011 roku?
Ano dlatego, że była to rocznica przylotu do Rosji TU-154M nr 102. I właśnie dlatego dołączono do akt dochodzenia certyfikat samolotu o numerze 102,który w tym czasie był remontowany w Rosji.

W tym momencie nieistotne jest to, czy na lotnisku Siewiernyj leżą szczątki samolotu o numerze 101, do którego podrzucono certyfikat samolotu o numerze 102, czy odwrotnie - to szczątki samolotu o numerze 102 spoczywają na lotnisku, a samolot o numerze 101- po przemalowaniu - jest w Polsce.

Ważne jest to, że w tej chwili w tajnej centrali tajnych służb, siedzą tajni funkcjonariusze i opróżniając kolejne butelki „Putinówki”, klepią się wzajemnie po plecach.

A nam, szarym blogerom pozostaje rozszyfrowywanie symboliki, której używają.

Mój prywatny raport MAK - Katastrofa była nieunikniona

Jedynym celem badania wypadków lotniczych jest zapobieganie tego typu zdarzeniom w przyszłości. Podkreślmy to wyraźnie – tego typu zdarzeniom.
 
Mówi o tym jednoznacznie załącznik 13 konwencji chicagowskiej w punkcie zatytułowanym: Cel badania wypadku.
 
Podkreślali to Morozow i Anodina – zarówno przed, jak i w trakcie publikacji raportu końcowego.
Jeżeli w tym aspekcie rozpatrujemy katastrofę w Smoleńsku, musimy wziąć pod uwagę fakt, że nie miała ona precedensu w historii wypadków lotniczych. Ten typ katastrofy nie wydarzył się jeszcze nigdy w historii lotnictwa. Stanowi więc przykład wypadku określonego typu, który należy rozpatrywać w sposób całkowicie indywidualny.
Raport końcowy MAK nie uwzględnił powyższych okoliczności i zastosował standardową procedurę. Główną winą obarczono pilotów oraz naciski, jakim zostali poddani.
 
Należy zatem zastanowić się, czy były inne, bardziej znaczące przyczyny tej katastrofy, a następnie przedstawić zalecenia, które pozwolą uniknąć tego typu wypadków w przyszłości.
 
Wstępnie należy sprawdzić, czy sąsiadem naszego państwa nie jest przypadkiem upadłe, zaborcze, postmocarstwowe imperium, pragnące odzyskać wpływy w regionie, w którym dawniej sprawowało niepodzielną władzę. Jeżeli tak - należy poważnie zastanowić się, czy warto obejmować stanowisko prezydenta.
Jeżeli już tak się stanie, nie należy wyznaczać sobie zbyt górnolotnych celów. Nie należy mówić o podmiotowości państwa i narodu, o moralności w sprawowaniu funkcji publicznych, o rozliczeniu przeszłości, która może być przeszkodą w uniezależnieniu się od wpływów obcej agentury.
 
A broń Boże, nie należy pomagać innym narodom broniącym swej niepodległości i na wiecu solidarnościowym, w obecności tysięcy ludzi oczekujących na wsparcie całego świata - wypowiadać następujących słów:
 
[…] Żadne państwo nie ma prawa naruszać integralności terytorialnej innego
państwa. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie!
[...] I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj; na Polskę […]
 
Jeżeli odwiedza nas przywódca obcego, zaborczego imperium - nie należy w jego obecności przypominać
 mu o krwawej przeszłości jego kraju:
 
[...] Przyszedł jednak 17 września. Dzień, w którym broniła się i Warszawa i Modlin, w którym trwała jeszcze bitwa nad Bzurą, w którym odparto Niemców spod Lwowa, ale tego dnia Polska otrzymała cios nożem w plecy. Ten cios zadała bolszewicka Rosja, zgodnie z układem między Ribbentropem a Mołotowem, wykonując, można powiedzieć, swoje sojusznicze zobowiązania.[…] polscy oficerowie ginęli dlatego, że byli polskimi oficerami - taki był wyrok […]

Gdy jednak już tak się stanie, że zostaniemy prezydentem, gdy prawda, honor, Ojczyzna staną się naszym najwyższym celem, gdy przemówienia zostaną wygłoszone - pod żadnym pozorem nie możemy udawać się
samolotem z wizytą do obcego, zaborczego imperium – nawet w najszlachetniejszym celu.
 
Jeżeli nie zostanie spełniona przynamniej ostatnia z tych przesłanek, możemy czuć się w miarę bezpieczni, jeżeli spełnione zostaną wszystkie - katastrofa jest nieunikniona.
 
Cytaty z przemówień prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji i na Westerplatte

czwartek, 8 marca 2012

Spiskowcy i sceptycy

Spiskowcy i sceptycy – kolejny etap rozwoju społeczeństwa obywatelskiego
w epoce posmoleńskiej.


ROZDZIAŁ PIERWSZY I OSTATNI

Klasyczny sposób podziału społeczeństwa, w wypadku naszego kraju stracił już na aktualności.
Z nostalgią możemy już tylko wspominać dokonany przez Platona podział ludzi na rzemieślników, niewolników  i filozofów. Niewolnictwo podobno zostało zniesione, rzemieślnicy nie mają już nic do roboty w dobie produktów masowych jednorazowego użytku, a o filozofach słuch zaginął (z wyjątkiem jednego, ale mówią o nim „Mędrzec Europy”). Marks podzielił ludzi na kapitalistów i robotników, ale robotnicy się na to nie zgodzili (przynajmniej w Rosji) i zrobili rewolucję. W ten sposób doszliśmy do kolejnego klasycznego podziału na chłopów i robotników. Aha … jeszcze inteligencja, ale to dopiero później, tej przedwojennej przeżyło niewiele, a ta powojenna musiała się dopiero ukształtować.

I wreszcie pojawiła się szansa, aby to zmienić. III RP umożliwiła zastosowanie nowych kryteriów: dochody, wykształcenie, zakres posiadanej władzy, prestiż. Wydawałoby się, że taki podział może trwać wiecznie.
Ale nie w naszym kraju.

Po dziesiątym kwietnia znaczenie straciły wszelkie poprzednie kategorie.

Obecnie główny podział przebiega następująco:
Pierwsza grupa to spiskowcy w podziale na dwie podgrupy
- tzw. spiskowiec racjonalny wierzy w to, że generał Błasik siedział za sterami Tupolewa,
natomiast spiskowiec nieracjonalny mówi, że był to zamach.
Są jeszcze sceptycy, którzy nie wierzą w nic i to im wystarcza.

Ale taki podział byłby zbyt prosty, aby można było go analizować naukowo.
Pomiędzy nimi jest bowiem wielka grupa społeczna, która charakteryzuje się jedną wspólną cechą. Oglądają wiodącą stację o nazwie „Cała prawda całą dobę”.
Oczywiście pewne odłamy tej grupy należą również do spiskowców i sceptyków.

Ponieważ w życiu nic nie jest takie proste, jak pozornie może się wydawać,
musimy również tę grupę podzielić na dwie podgrupy.

Pierwsza podgrupa to tzw. Kiepscy.
Statystyczny Kiepski przeczytał w życiu jedną książkę – telefoniczną – a i ją niecałą.
Kiepscy charakteryzują się tym, że zasiadają przed telewizorem ze swoim ulubionym piwem i słonymi paluszkami  (w starszym wieku jak nie mogą już piwa, zostają im same paluszki) i w trakcie oglądania tej całej prawdy dzielą się na głos swoimi spostrzeżeniami ze swoimi sąsiadami. Szczególnie latem jest to dla sąsiadów należących do innej grupy męczące, ponieważ najczęstszą uwagą wypowiadaną przez tzw. Kiepskiego jest apel – niech Putin zrobi wreszcie porządek w tym „burdelu” – tym ostatnim pojęciem charakteryzują oczywiście nasz kraj.

Druga podgrupa to Adamsy. Oglądają tą samą telewizję , ale uważają się za bardziej inteligentnych od Kiepskich. Otaczają się pewnym nimbem tajemniczości i spożywają bardziej wykwintne trunki. Nie wyrażają jednoznacznie swoich poglądów i sprawiają wrażenie, że posiadają jakąś wiedzę, którą niestety nie mogą się z nikim w całości podzielić.
Wiedza ta wynika z tego, że w życiu przeczytali kilka książek, w tym ostatnio znakomitą książkę z gatunku catastrophic-fiction ”Ostatni lot” niejakiego Osieckiego wraz z towarzyszami. Realistyczne opisy lotu samolotem, oraz sposobu pilotażu w trudnych warunkach, na długo utkwiły w pamięci Adamsowi.
Chciał się podzielić tą wiedzą z kimś innym, ale nie miał za bardzo z kim.
Sąsiad Kiepski nie czyta książek, więc i tak nie zrozumie o co chodzi, sąsiad z naprzeciwka jest spiskowcem nieracjonalnym, więc i tak powie, że to był zamach.
Adams postanowił więc przekazać swoją wiedzę sąsiadowi z góry. Żyją w nienajgorszych stosunkach, czasem razem popijają whisky. Zasiedli więc pewnego wieczoru do dobrej whisky i Adams zaczął opowiadać sąsiadowi o swojej ostatniej lekturze. Nie dokończył … oburzony sąsiad z okrzykiem – Co ty mi tu opowiadasz, przecież to Błasik siedział za sterami – trzasnął drzwiami … i tyle go było widać.

EPILOG

W „zaprzyjaźnionej stacji telewizyjnej” Adams usłyszał, że niedługo będzie raport MAK. Powiedział tak minister Miller i dodał, że bez specjalistycznej wiedzy niewiele osób ten raport zrozumie. Adams postanowił zrozumieć raport, a przede wszystkim przekonać sąsiada z góry, że książka Osieckiego i spółki wiernie i realistycznie przedstawia lot i lądowanie Tupolewa. Dlatego postanowił przygotować się na badanie raportu MAK. Nie przypuszczał jednak, że może to być tak skomplikowane.

Ze wstępnej analizy dostępnych w internecie materiałów, doszedł do wniosku, że podstawą raportu będzie stenogram z zapisów czarnej skrzynki Tupolewa. Z oglądanych filmów wiedział, że na początku pilot wydaje komendę „startujemy”, po czym samolot startuje, a na koniec komendę „lądujemy”, po czym samolot ląduje. Po pobieżnym przejrzeniu stenogramu był zaskoczony. Nie było tam ani komendy „startujemy”, ani tym bardziej „lądujemy”. Nie wierzył – ponieważ był sceptykiem - aby eksperci z MAK odsłuchując czarną skrzynkę Tupolewa tak bardzo się pomylili. Dla pewności „wyguglował” sobie w internecie hasło „czarne skrzynki Tupolewa” i trochę się uspokoił. Przeczytał bowiem, że zapis na czarnych skrzynkach obejmuje tylko ostatnie 30 minut lotu, więc komendy „startujemy” być tam nie powinno. Połowicznie odzyskał wiarę w rzetelność stenogramu.Zaczął go więc bardziej szczegółowo analizować i okazało się, że zapis obejmuje 38 min, a nie 30, jak podano w internecie. Zdziwiło go to niezmiernie, ale uspokoił się, kiedy przeczytał, że w internecie spiskowcy nieracjonalni wypisują same bzdury.

Postanowił kupić jeszcze książkę z fizyki, żeby móc przeliczać trajektorię lotu Tupolewa i poszedł spać.
Kiedy na drugi dzień kupił tę książkę i wstępnie ją przekartkował był zdumiony. Nie przypuszczał, że wzory mogą być tak skomplikowane. Nie zrażony tym faktem, uzbrojony w stenogram, książkę Osieckiego i książkę od fizyki postanowił zostać blogerem.

Od tej pory stał się ekspertem „… w sprawie zaistniałego w dniu 10 kwietnia 2010 roku w pobliżu lotniska wojskowego w Smoleńsku na terenie Federacji Rosyjskiej nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym …”

KONIEC