Od pewnego czasu zrezygnował z poruszania się samochodem, gdyż
wszystkie ulice w okolicy centrum były rozkopane i musiał trasę do
Belwederu pokonywać etapami. Środkowym etapem była jazda autobusem.
Pasażerowie zazwyczaj ustępowali mu miejsce siedzące, a to umożliwiało
spokojne przejrzenie notatek, które poprzedniego dnia przygotowywał.
Brak przekonania wynikał z faktu, iż jego prawie codzienne wystąpienia
telewizyjne nie łagodziły atmosfery niepokoju społecznego, a wręcz
obserwował, że sytuacja się komplikuje. Jego szef wyraźnie wskazał, że
bez względu na wynik wyborów mianuje na premiera sekretarza stanu o
pseudonimie „Sławku”, a tymczasem nikt nie chciał tego zaakceptować.
Prywatnie profesor w sprawie tego mianowania miał zdanie odrębne, ale
wolał zachować je dla siebie – przecież nie za to mu płacili. Namówił
więc szefa, aby on sam wygłosił wreszcie jakieś orędzie do narodu –
niestety zadanie przygotowania tego orędzia jak zwykle zrzucił na jego
barki. Musiał więc cały poprzedni dzień spędzić w Archiwum Akt Nowych i w
źródłach, pochodzących z okresu, który darzył wielkim sentymentem,
szukał inspiracji.
Siedząc wygodnie w autobusie, wyjął z teczki kserokopię przemówienia, będącego owocem kwerendy, którą przeprowadził, a które miało być podstawą przygotowywanego na wieczór wystąpienia szefa.
Zagłębił się jeszcze raz w lekturę fragmentów, które miały być szkicem do dalszych prac:
„W naszym państwie istnieją dalej grupy obywateli, którzy nie wyrzekli
się jeszcze nadziei, że powróci dawne państwo, a oni powrócą na swoje
stanowiska, do swoich urzędów i banków. Cała ta „zacna” kompania
daremnie marzy o powrocie do władzy w Polsce. Ale – jak uczył wielki
wódz i teoretyk – hydra odsunięta od władzy ma jeszcze przez długi czas
dosyć siły, aby stawiać opór i szkodzić.
Skąd bierze się siła oporu tej garstki ludzi odsuniętej od władzy?
Po pierwsze – posiadają jeszcze pewien majątek. Dzięki temu majątkowi,
maja jeszcze środki na propagowanie poprzez swoje zakłamane gazety
swoich nikczemnych kłamstw, co w efekcie prowadzi do podrywania polityki
naszej władzy.
Po drugie – stąd, że zasiadając przez długie lata w sejmach, różnych radach i zarządach instytucji, w aparacie władzy, zdążyli zdobyć umiejętność rządzenia. Oprócz umiejętności rządzenia zachowali oni kumoterskie stosunki.
Po trzecie – opiera się na „sile przyzwyczajenia” ludzi przez nich wykorzystywanych w latach poprzednich. Znamy wszak fakty, że bezrobotna wdowa dalej idzie w wyborach głosować na tych ludzi.
Po czwarte – odsunięci od władzy liczą na poparcie za granicą i znajdującą się na jej usługach zbiegłej za granicę sfory zdrajców.
Po drugie – stąd, że zasiadając przez długie lata w sejmach, różnych radach i zarządach instytucji, w aparacie władzy, zdążyli zdobyć umiejętność rządzenia. Oprócz umiejętności rządzenia zachowali oni kumoterskie stosunki.
Po trzecie – opiera się na „sile przyzwyczajenia” ludzi przez nich wykorzystywanych w latach poprzednich. Znamy wszak fakty, że bezrobotna wdowa dalej idzie w wyborach głosować na tych ludzi.
Po czwarte – odsunięci od władzy liczą na poparcie za granicą i znajdującą się na jej usługach zbiegłej za granicę sfory zdrajców.
Daremne są marzenia wszelkich judaszów, usiłujących handlować
najświętszym dobrem narodu polskiego. Niejeden już stracił swój
sprzedajny łeb przy tej robocie i czeka to niewątpliwie – wcześniej, czy
później – każdego judasza. Nie damy już sobie nigdy wydrzeć władzy –
dla dobra własnego i dobra naszej ojczyzny – tego wymaga najwyższa
potrzeba.”
Szkic ten wymaga jeszcze przeredagowania i rozwinięcia, ale przedstawia
istotę problemu – pomyślał profesor, wysiadając z autobusu. –
Szczególnie słowo „judasze” należałoby zastąpić czymś mocniejszym,
kończącym się na „…file”, ale „pedofile” i „nekrofile” już poszły w
eter - a profesor nie lubił się powtarzać. – Niech Sławku, jako
kandydat na premiera coś wymyśli, w tym akurat jest niezły.
Nie było jednak dane profesorowi zwyczajnej historii dotrzeć tego ranka
do bram Belwederu. Kiedy zbliżał się do celu, ujrzał gęstniejący tłum
przed pałacowym ogrodzeniem, a spojrzenia ludzi, których mijał po drodze
nie wróżyły nic dobrego. A ponieważ, nie aspirował do roli bohatera, a
tym bardziej męczennika - zasłaniając twarz teczką - postanowił się
ewakuować.
A droga ewakuacji była jedna – na lotnisko.
2.
Pod koniec dnia tłumy wdarły się do pałacu, z początku nieśmiało,
później coraz odważniej ludzie zaczęli przemieszczać się w głąb nie
napotykając żadnego oporu tych, którzy jeszcze niedawno strzegli bram i
ogrodzenia, a zniknęli niespodziewanie, kiedy zaczął zapadać zmrok. Nikt
nie widział, aby prezydent opuszczał pałac, ale być może uczynił to
bocznym wyjściem, obawiając się napierających od frontu ludzi.
Przechodząc przez dziedziniec widzieli posterunek opuszczony w popłochu
przez uciekające straże. Nie trzeba było wyważać drzwi, bo frontowe
skrzydła były lekko uchylone i otworzyły się od lekkiego pchnięcia.
Uchylając kolejne drzwi dotarli do jadalni, gdzie na stole na płytkich
talerzach można było dostrzec niedojedzone potrawy i były to potrawy z
różnych stron Polski - „konkretnie z całej Polski”.
Kiedy dotarli do gabinetu, w którym przed laty pracował marszałek
Piłsudski, na kominku zauważyli stojący tam wyszczerbiony kubek. Była to
pamiątka jeszcze z czasów młodości prezydenta, który wspominał, że
czasem trzy dni trzeba było ganiać za prezentem, aby kupić cokolwiek, a
ten kubek był pamiątką po jednym z takich zakupów. Były ładne, tylko
lekko obite – często wspominał opisując swoim współpracownikom swoje
młode lata. Umieszczając kubek na kominku chciał wkomponować w ten
gabinet również trochę swojego życia, gdyż kojarzył mu się on z
niebanalną przecież historią Polski.
Chór pochlebców przytakiwał jego opowieściom, gdyż prezydent nie znosił sprzeciwu.
Teraz - kiedy był już w drodze na lotnisko - uświadamiał sobie, że legł
w gruzach wytworzony u niego sztywny i nieracjonalny ideał siły, która
kazała mu wierzyć, że powinien umieć poradzić sobie w każdej sytuacji,
choćby najtrudniejszej. Okazało się, że stanął wobec problemów, które go
przerosły, grono pochlebców opuściło go w panice, a jemu pozostał już
tylko jeden kierunek ewakuacji.
Wchodząc na pokład samolotu nie obejrzał się za siebie, chociaż wiedział że być może już nigdy tu nie powróci. Nie chciał również patrzeć na biegającego wokół samolotu profesora, dla którego zabrakło miejsca, a teraz machając jakąś kartką coś wykrzykiwał, nie zdając sobie sprawy, że szum silników zagłusza jego słowa.
Wchodząc na pokład samolotu nie obejrzał się za siebie, chociaż wiedział że być może już nigdy tu nie powróci. Nie chciał również patrzeć na biegającego wokół samolotu profesora, dla którego zabrakło miejsca, a teraz machając jakąś kartką coś wykrzykiwał, nie zdając sobie sprawy, że szum silników zagłusza jego słowa.
3.
Tymczasem w pałacu, po kamiennych schodach ludzie weszli na pierwsze
piętro i dotarli do apartamentów, które charakteryzowały się niezwykłym
klasycystycznym pięknem, zaburzonym jednak meblościanką ze średniego
PRL-u, którą - aby trochę udomowić wnętrza - kazała z ich mieszkania
przywieść małżonka prezydenta. W sypialni po gospodarzach nie było już
żadnego śladu oprócz otwartych drzwi garderoby i rozrzuconych w
nieładzie ubrań, których w trakcie ucieczki nie zdążyli już zapakować do
toreb i waliz.
Kiedy patrzyliśmy na to wszystko, na te piękne wnętrza sprofanowane prostactwem, z ulicy dobiegły odgłosy radości i entuzjazmu.
Podano wiadomość, że samolot prezydencki poruszając się kursem EPWA - ASLUX - TOXAR - RUDKA - GOVIK – MNS- BERIS - SODKO - ASKIL przekroczył granicę białorusko - rosyjską.
Na wieść o ucieczce prezydenta na ulice wyległy oszalałe z radości
tłumy, śpiewające i tańczące, a petardy i dzwony ogłosiły całemu światu
dobrą nowinę, że czas jego panowania dobiegł wreszcie końca.
4.
Ale to był dopiero końca początek.
5.
Pół roku później komisja MAK opublikowała raport końcowy.
Konkluzja była jednoznaczna: Samolot był przeciążony.
Konkluzja była jednoznaczna: Samolot był przeciążony.
6.
Profesor zwyczajnej historii był bardzo zadowolony, że nie dostał się
wtedy na pokład samolotu. Mógł dalej prowadzić swoje wykłady, a okolice
Nowosybirska były znacznie piękniejsze od okolic Warszawy.
Inspiracje:
Różne
Różne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz